Wycieczka do świętego źródełka może skończyć się dla Polaków fatalnie. Po przeprowadzeniu badania okazało się, że woda jest skażona. Wyniki zszokowały nawet ekspertów. Problem polega na tym, że niektórzy podróżni zabierają stąd wodę w butelkach, a niektórzy nawet w kanistrach. Osoby, które będą ją piły, mogą ponieść poważne konsekwencje zdrowotne. Szczegóły
Wadi – oznacza dolinę, rum – teren położony wyżej. W praktyce nazwa oznacza obszar pustynny położony wysoko nad poziomem morza. Pustynia wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, przypomina planetę Mars. I nie jest to przesada. Czerwone piaski, postrzępione, kruszejące skały, liczne łuki skalne, beduińskie campy przytulone do wysokich gór, sprawiają nieodparte wrażenie przebywania w innym wymiarze. Wystarczy usiąść i wyobrazić sobie, że oto jesteśmy sami na całej planecie. Nie bez kozery Wadi Rum była scenerią kilkunastu filmów. Kręcono tu Gwiezdne wojny, Czerwoną Planetę, Marsjanina czy Lawrence’a z Arabii. I to właśnie nazwisko Thomasa Edwarda Lawrence’a, spopularyzowanego przez kino jako Lawrence z Arabii, przewija się kilkakrotnie podczas zwiedzania pustyni. Jest tu i źródełko Lawrence’a i jego dom (a w zasadzie to kilka kamieni pozostałych rzekomo po jego domu), które w rzeczywistości wcale nie są „jego”, ale legenda jest i żyje, ku uciesze turystów. Zwiedzanie Wadi Rum jest podróżą przez ewolucję geologiczną Ziemi. Masywne wzniesienia wyrastają prosto z morza piasku, będącego wynikiem pierwotnego ruchu tektonicznego, który rozciął podłoże skalne, zanim wzniósł je wysoko nad powierzchnią pustyni. Dmuchający piasek i zimowe powodzie wygładziły doliny i wąwozy, kształtując piaskowiec w naturalne wieże i łukowate mosty. Twardszy, starszy granit tworzy podłoże Wadi Rum i jest widoczny wśród warstw bazowych wyższych gór. Krótka historia Oprócz zachwycającego krajobrazu pustynnego, Wadi Rum może się poszczycić niesamowitym krajobrazem kulturowym. W tym miejscu odkryto 25 000 petroglifów (rzeźby skalne), 20 000 inskrypcji i 154 stanowisk archeologicznych, śledząc ewolucję myśli ludzkiej i wczesny rozwój alfabetu. Petroglify, głównie wyryte na skałach, głazach i ścianach klifowych, obejmują wszystkie epoki od neolitu po okres nabatejski. Przedstawiają postaci ludzkie, łuki i strzały, a także zwierzęta takie jak wielbłądy, koziorożce i konie, również symbole – linie i kręgi, świadczące o pradawnej działalności duszpasterskiej, rolniczej i miejskiej. Te petroglify ujawniają również zmiany klimatu, od łagodnego wilgotnego do obecnego suchego klimatu pustynnego. Liczne napisy są głównie w czterech różnych językach, tamudzkim, nabatejskim, islamskim i arabskim, świadczą o powszechnym piśmiennictwie wśród społeczeństw na Półwyspie Arabskim. Wskazują również, że wielu ludzi różnych kultur zamieszkiwało Wadi Rum już 12 000 lat temu. Beduini Obecnie mieszkańcy pustyni to głównie Beduini, około kilkuset z nich mieszka w namiotach z koziej sierści i betonowych domach w wiosce Rum. Słowo beduin pochodzi od arabskiego badawi, co oznacza „mieszkaniec pustyni”. To właśnie Beduini przejęli cały ruch turystyczny w regionie. Otworzyli kilkadziesiąt campów na pustyni i organizują wycieczki piesze, jeep safari, a nawet loty balonem. Dla każdego coś miłego, są w stanie zorganizować wszystko, czego zapragniecie. Hodują wielbłądy i kozy, których liczne stada można spotkać podczas przejażdżki po pustyni. Poza wielbłądami, na których można także zwiedzać pustynię, Beduini kochają swoje Toyoty, którymi przewożą turystów po najpiękniejszych i w miarę dostępnych miejscach na Wadi Rum. To lud niezwykle gościnny i uczynny, mimo tego, że z turystyki obecnie żyją. Robią to jednak w taki sposób, by turysta był po prostu zadowolony. Jak zwiedzać Wadi Rum? Jak kto woli. Można na własną rękę, swoim/wynajętym samochodem (koniecznie z napędem 4×4), ale nie jest to zbyt popularne, gdyż na pustyni można się zwyczajnie zgubić. Można na wielbłądzie, wykupując camel ride u Beduinów, można pieszo jeśli macie na tyle siły i czasu. Najpopularniejszym jednak sposobem jest wynajęcie jeepa z kierowcą, który zorganizuje Wam prywatne safari i zawiezie wszędzie tam, gdzie chcecie. I jak nie jesteśmy zwolennikami turystyki zorganizowanej i zawsze wolimy wszystko sami, tak na Wadi Rum opcja ta wydała nam się bardzo dobra. Przede wszystkim dlatego, że nie trzeba zwiedzać w zorganizowanej grupie, takie prywatne safari może być dla jednej, dwóch czy ośmiu, jak w naszym przypadku, osób. Jedynie cena zależy od ilości osób, im więcej tym taniej. Safari może trwać 2, 4, 6 godzin lub cały dzień. My wybraliśmy opcję całodniową, z lunchem w połowie dnia. Pozwoliło nam to cieszyć się pustynią i wspaniałymi widokami przez wiele godzin i nie spieszyć się. Główna trasa większości safari wiedzie po tych samych punktach, w opcji całodniowej jest ich 10. Są to punkty widokowe, wydmy, kaniony, łuki skalne. Minus jest jednak taki, że w większości tych miejsc nie będziecie sami, a wręcz spotykać będziecie te same osoby kursujące z miejsca na miejsce. Z uwagi na naprawdę duży ruch turystyczny, nie będziecie sami na planecie Mars. No chyba, że będzie to jakiś nietypowy okres. Nasz pobyt na pustyni wypadł w Wielkanoc, a konkretnie w Lany Poniedziałek, zatem turystów było naprawdę sporo. Co zobaczyć na pustyni Wadi Rum? Źródełko Lawrence’a (Lawrence Spring) to pierwszy punkt na liście pustynnych atrakcji, do których na pewno dotrzecie. Znajduje się na górze Ain Abu Aineh, na którą trzeba się wspiąć nie tyle do samego źródełka, co dla (ponoć) wspaniałego widoku na cała okolicę. Ponoć, bo my nie wspięliśmy się, czego teraz żałuję. Po prawie tygodniu intensywnego chodzenia, po kilkanaście kilometrów dziennie, na myśl o tym, że zamiast być wożonymi, mamy gdzieś znowu wchodzić, poczuliśmy niemoc i tylko rozejrzeliśmy się na dole. Szkoda, bo widok z góry piękny, ale wyjątkowo czuję się usprawiedliwiona. Zresztą pod źródełkiem było dużo ludzi, rząd kolejnych się wspinał gęsiego i w sumie nic mnie nie zachęciło do wejścia. Nie popełniajcie tego błędu, nie dajcie się zwieść niepozornemu wyglądowi góry i wdrapcie się, choćby na czworaka 😉 Tuż przy szlaku znajduje się duży kamień z nabatejskimi napisami. Czerwona wydma Al Ramal (Red Dune) szybko okazało się, że nasz dzień nie przyniesie odpoczynku i co chwilę będziemy wychodzić z samochodu. Przed nami pojawiła się całkiem wysoka wydma w kolorze ciemno pomarańczowym, z drobniuteńkim ciepłym piaskiem. Z góry widoki iście marsjańskie. Malutkie campy rozrzucone po okolicy wyglądają jak jakieś stacje badawcze na Marsie, naprawdę można wczuć się w klimat 🙂 Kanion Khazali (Khazali Canyon) ma długość ok. 100 metrów, a ukryty jest w Jabal Khazali (jabal to góra). Kanion jest bardzo wąski, więc chwilę czekamy, aż wyjdą z niego inni turyści, a potem wchodzimy by podziwiać inskrypcje sprzed kilkuset lat. Rysunki i napisy w języku nabatejskim i arabskim, bardzo stare i naprawdę robią wrażenie. Warto rozglądać się po ścianach kanionu, bo inskrypcji jest sporo, w różnych miejscach. Na końcu kanionu jest mała dziupla, w której nasz przewodnik każe nam stanąć by zrobić nam zdjęcie. Mały łuk skalny (Small Arch) pierwszy z trzech łuków, które zobaczymy tego dnia. Bardzo łatwo dostępny, dwie minuty wchodzenia i łuk zdobyty. Z łuku niezłe widoki, a sam łuk ma ok. 4 metry długości. Dom Lawrence’a (Lawrence House) to właściwie dwie zrujnowane ściany domu zbudowanego przez Nabatejczyków, w którym Lawrence wcale nie mieszkał, a tylko zatrzymał się w nim. Ponieważ sam dom to nic ciekawego, wspięliśmy się na półkę skalną powyżej domu, z którego rozpościerały się kolejne nieziemskie widoki. Dzieci zostały przy samochodzie, bawiąc się w najlepsze. Potem poszukaliśmy miejsca na lunch. Nasz przewodnik znalazł ustronne miejsce, w którym odpoczęliśmy, leżąc na piasku i wygrzewając się w słońcu. Ponieważ jednak było to pod jakimś wzniesieniem, co chwilę doganiał nas cień, w którym szybko robiło się zimno. Byliśmy tam zupełnie sami i było przepięknie. Dzieci wdrapały się na skały, a przewodnik pichcił dla nas obiadek. Byliśmy tak głodni, że dosłownie rzuciliśmy się na jedzenie. Salem, bo tak miał na imię nasz przewodnik, rozłożył dywanik, przygotował hummus, foul (coś a la gulasz warzywny), chlebek arabski, pomidory i ogórki, tuńczyka z puszki i soki, a my mocno trzymając talerze pałaszowaliśmy zapamiętale 😀 Nawet zdjęcia nie zrobiłam, taka byłam głodna! Skalny grzyb (Mushroom Rock) Gdy już nabraliśmy sił, ruszyliśmy dalej. Kolejny punkt to skała w kształcie grzyba. Większość tych atrakcji to nie tylko konkretne skały, łuki czy kaniony, ale też piękne okolice, które można zwiedzić skoro już się zatrzymywaliśmy. Gdyby to ode mnie zależało, stawalibyśmy co kilka metrów 🙂 Tu pustynia ma już delikatniejszy odcień. Łuk Burdah (Burdah Arch) to największy łuk skalny na pustyni Wadi Rum, mierzy ok. 30 metrów długości, ale nie jest łatwo dostępny, więc podziwiamy go tylko z dołu. By wejść na łuk, trzeba poświęcić min. 1,5 godziny na wejście w jedną stronę, można wykupić taką wycieczkę osobno. Kanion Abu Khasaba (Abu Khasaba Canyon) wysiadamy w pobliżu wejścia do kanionu, a Salem czeka na nas z drugiej strony, przy wyjściu z kanionu. Wędrówka trwa ok. 30 minut, nie spieszymy się. Po drodze trzeba przecisnąć się przez wąskie skalne przejście, a nawet odrobinę wspiąć się na skały, a potem zbiec po wydmie. Widoki po drugiej stronie wspaniałe! Łuk skalny Umm Fruth (Umm Fruth Arch) to chyba najbardziej zatłoczone miejsce na Wadi Rum, przynajmniej przed zachodem słońca 🙂 Nie chciało nam się wspinać na kolejny łuk, ale Salem nas (dziewczyny) pogonił. Trafiliśmy akurat w taki czas, że była kolejka do wejścia i do zdjęcia i poczułam się jak na Giewoncie 😉 Ale łuk ładny i fotogeniczny, warto dotrzeć i tu. A potem Salem powiedział, że musi nazbierać gałązek na ognisko. Debatowaliśmy po co te gałązki i gdzie ma być to ognisko, no chyba nie w campie, bo ileż tych gałązek musielibyśmy nazbierać. Już po chwili zagadka została rozwiązana. Podjechaliśmy pod wysoką skałę, pod którą Salem ułożył materace i zaczął rozpalać ogień. Było zacisznie, wiatr nie wiał tak mocno, choć wieczór robił się już chłodny. Dzieci biegały wokół samochodu, ogień trzaskał aż miło, woda na herbatę się gotowała, a my w zadumie podziwialiśmy chylące się ku zachodowi słońce. I to były najpiękniejsza chwile w ciągu całego dnia. Pustynia mieniła się kolorami, niebo powoli zmieniało barwę z lazurowego błękitu na miękki niebieski, jasnoróżowy, lśniący pomarańczowy, płonący czerwony, a następnie na szary i na koniec stało się ciemne, rozświetlone jasnymi gwiazdami. A my wypytywaliśmy Salema ile ma lat (19 i od 3 wozi codziennie turystów), czy ma żonę (nie ma, bo jest „mały” ;), Beduini żenią się w wieku ok. 26 lat, nie wcześniej), o rodzinę (ma 5 braci i żadnej siostry), czy lubi piłkę nożną (lubi, zna Lewandowskiego i Piątka, sam nie gra bo nie ma już czasu, gdy codziennie jest na pustyni, ale kiedyś był dobry w piłkę), czy Jordania ma swoją reprezentację w piłkę nożną (nie ma, nie grają, są za słabi). Poprosiliśmy go by zaśpiewał, co zrobił z wyraźną przyjemnością. Dostaliśmy swoje herbaty z małą ilością cukru, sobie dosypał z pół kilo śmiejąc się, że to mało, bo Jordańczycy słodzą bardzo dużo. Opowiadał, że w styczniu jednego dnia spadł śnieg na pustyni, pierwszy raz po 10 latach. Że nie zawsze udaje się rozpalić ognisko i przygotować herbatę, bo mocno wieje, więc widać mieliśmy szczęście. I podczas tej przemiłej pogawędki, słońce zaszło. Chwilę jeszcze posiedzieliśmy przy ognisku, a potem pojechaliśmy do naszego campu na kolację. Wszystkie campy wyglądają podobnie, składają się z kilku do kilkunastu namiotów w biało-czarne pasy, wykonanych z koziego włosia i wielbłądzich włókien, odpornych na opady. Zatrzymaliśmy się w campie o wdzięcznej nazwie Desert Sunset&Tour. Kolacja podawana była w wielkim namiocie stanowiącym jadalnię, z paleniskiem pośrodku i oczywiście imbrykami z herbatą. Na kolację zaserwowano typowe beduińskie danie, czyli zarb. Składa się ono z kurczaka (czasem jagnięciny), ziemniaków, marchewki i cukinii, upieczonych na specjalnym trzypiętrowym ruszcie, w podziemnym piecu rozgrzanym węglami, przykrytym kocem i zasypanym piaskiem. Tuż po naszym powrocie do campu, gospodarze zawołali nas na zewnątrz by odkopać naszą kolację 🙂 Do tego podano zupę jarzynową do picia, kilka rodzajów sałatek, chlebek arabski, aromatyczny ryż i sos warzywny. Wszystko było świeże i pyszne. Po kolacji padliśmy jak kawki. Jazda na wielbłądach Rano, po śniadaniu, Salem odwiózł nas do wioski. Tam mieliśmy odbyć przejażdżkę na wielbłądach. Obiecaliśmy dziewczynkom jazdę na wielbłądach już w Omanie na pustyni, ale tam ta przyjemność dla naszej czwórki kosztowała ponad 600 zł za pół godziny. Na Wadi Rum wynegocjowałam godzinną przejażdżkę w ramach całego pakietu. W drodze z campu do wioski widoki nadal nieziemskie. Umowa była taka, że przejażdżkę mieliśmy rozpocząć przy Źródełku Lawrence’a, ale ponoć wielbłądy były zajęte i właściciel campu zamówił dla nas inne, które miały wystartować z wioski i wrócić do wioski, a wszystko w ciągu godziny. Zaprotestowałam, że w tym czasie to nie wyjdziemy nawet na pustynię, bo wielbłądy idą bardzo wolno, więc szybko zdecydował, że dojdziemy na nich do Źródełka Lawrence’a, a stamtąd odbierze nas Salem. Tak też się to odbyło. I tak zakończyła się nasza przygoda z pustynią Wadi Rum. Gorąco zachęcam do spędzenia na pustyni co najmniej jednego całego dnia z noclegiem w jednym z beduińskich campów. Pustynia jest przepiękna zarówno w dzień, jak i nocą, gdy miliony gwiazd rozświetlają niebo, przecięte mleczną drogą i niezmącone światłami cywilizacji. Jak zorganizować i ile kosztuje zwiedzanie pustyni Wadi Rum? jak w ogóle dotrzeć do Jordanii i jak ją zwiedzać, opiszę w osobnym wpisie pustynię najlepiej odwiedzić w październiku i listopadzie, a potem od marca do kwietnia, latem temperatury są nie do wytrzymania, a zimą może padać i jest zimno najlepiej wcześniej wybrać camp, np. na stronie a jest ich tam kilkadziesiąt i umówić się z właścicielem na cały pakiet obejmujący nocleg w campie ze śniadaniem i kolacją, safari (ze wskazaniem jego długości), z lunchem lub bez, z jazdą na wielbłądach czy z innymi, specjalnymi życzeniami lub wycieczkami po pustyni ja korespondowałam w sprawie pakietu z dwoma campami- jednym bardziej luksusowym, który nie dość, że nie potrafił mi konkretnie odpowiedzieć ile będzie kosztować całodniowe safari, to ostateczna cena była dla naszej rodziny wyższa o ponad 600 zł od oferty, z której skorzystaliśmy. A pole do negocjacji mieliśmy spore, bo podróżowaliśmy w 8 osób ostatecznie dogadaliśmy się z Moharebem, właścicielem Desert Sunset&Tour, który zaproponował nam cenę 60 JOD (ok. 330 zł) od osoby dorosłej i 45 JOD (248 zł) za dziecko za pakiet: całodniowe safari, lunch, kolacja, nocleg, śniadanie, godzina jazda na wielbłądach i transport z wioski do campu i z powrotem camp jest bardzo ładnie położony, namioty czyste, pościel i ciepłe koce, łazienki są wspólne w murowanym domku (była ciepła woda), również czyste, jedzenie pyszne i w dużej ilości wstęp do Wadi Rum kosztuje 5 JOD, płatny jest w Visitor Centre, jeśli macie Jordan Pass to opłata jest wliczona w cenę karty by dotrzeć do pustyni trzeba najpierw przejechać przez Visitor Centre, gdzie stoi strażnik. Jeśli nie macie rezerwacji w żadnym campie to można skorzystać z ofert w Visitor Centre (jest tam stały cennik noclegów i wycieczek). Jeśli macie to jedziecie dalej, nas nie zapytano nawet o opłatę ani o Jordan Pass, tylko o nazwisko Beduina, z którym byliśmy umówieni kilka kilometrów za Visitor Centre znajduje się wioska Rum, w której można zrobić ostatnie zakupy lub zostawić samochód na czas pobytu na pustyni (nasz został pod „lokalem” Mohareba) stamtąd zabrał nas Salem, nasz przewodnik i ruszyliśmy na podbój Marsa. Podobał Ci się ten wpis? Polub nasz profil na Facebooku. Zobacz także: Wadi Numeira – niezwykły kanion w Jordanii
16 najniebezpieczniejszych atrakcji na świecie – niektóre z nich pochłonęły wiele istnień. To miejsca tylko dla turystów o stalowych nerwach Wrzące Jezioro (Dominika)
Teoretycznie podgrzanie wody na herbatę lub kawę nie należy do trudnych czynności, bez względu na to, czy używa się czajnika elektrycznego, czy też korzysta się z kuchenki gazowej itp. Czy jednak aby na pewno potrafisz to zrobić w sposób oszczędny? Jak się okazuje zmiana pewnych drobnych przyzwyczajeń, a także zwracanie uwagi na niektóre szczegóły pozwolą oszczędzić całkiem sporo... Naucz się zatem podgrzewać wodę oszczędnie. Spór o to, który z czajników jest bardziej ekonomiczny w użytkowaniu- elektryczny, czy "na kuchenkę" nadal trwa. Ogólnie przyjęło się mówić, że najbardziej ekonomicznie jest podgrzewać wodę na kuchence gazowej, jednak należy wziąć pod uwagę kilka aspektów: podczas gotowania na kuchence występują większe straty enrgii jeśli korzystamy w kuchenek elektrycznych lub płyt- to należy oczywiście doliczyć do kosztów kwotę ich używania czajnik nie jest równy czajnikowi- w odniesieniu do tych elektrycznych różnią się one klasą energetyczną, a te na kuchenkę są zrobione z różnych materiałów- co nie jest bez znaczenia w tej kwestii dodatkowo ceny zarówno za gaz jak i prąd wahają się i różnią w zależności od dostawców Myślę zatem, że nie warto się kłócić o to, w czym chcemy zagotować wodę. NAJISTOTNIEJSZE JEST JAK NALEŻY TO ROBIĆ, BY ZAOSZCZĘDZIĆ: podgrzewamy zawsze jedynie tyle wody, ile potrzebujemy dbamy o czystość czajników zadbajmy o dobrej jakości czajniki tzn. jeśli wybieracie elektryczny- to niech on będzie jak najbardziej energooszczędny, a jeśli tradycyjny- to niech będzie z dobrej jakości materiałów rozważamy do czego potrzebujemy wrzątku- np. do kawy, a do czego nie- np. do umycia talerzy Jak się okazuje z licznych obliczeń już zastosowanie się do zasady pierwszej (czyli podgrzewamy tyle, ile nam potrzeba)- pozwoli nam zaoszczędzić połowę kosztów używania czajników. Ciekawostką na koniec niech będzie fakt, że standardowy, średniej jakości czajnik elektryczny potrzebuje 2-3 razy więcej energii, aniżeli winda w bloku mieszkalny. źródło obrazka: klick
Gotowanie wody na herbatę w PKP Kontakt 24/internautka. Jak przekazała, mimo panującego ścisku w pociągu obsługa WARS gotowała wodę do sprzedaży kawy i herbaty na podłodze,
Troszcząc się o jakość suchej herbaty, wielu jej amatorów zwykle zwraca mało uwagi na wodę. A tymczasem woda stanowi nie tylko nieodzowny składnik napoju herbacianego, bez którego po prostu herbaty nie można przyrządzić, lecz jest również nadzwyczaj ważnym elementem, bez którego nie można uzyskać naparu herbacianego o wysokiej jakości. Wbrew rozpowszechnionemu poglądowi, rola wody w herbacie nie ogranicza się jedynie do roli obojętnego rozpuszczalnika. Być może dla wielu będzie to odkryciem, że do przyrządzania herbaty nie nadaje się każda woda. Nawet gdyby użyć znakomity gatunek herbaty, z doskonale zachowaną jakością to, jeżeli do parzenia zastosować nieodpowiednią wodę, otrzymany napój herbaciany nie tylko nie będzie odznaczał się wysoką jakością i smakiem, ale po prostu może być popsuty. Przede wszystkim woda do przyrządzania herbaty nie powinna mieć żadnych, nawet nieznacznych, specyficznych, ubocznych zapachów, a zwłaszcza zapachu stęchlizny, zgnilizny, rdzy, wapna chlorowanego, mydła, siarkowodoru i produktów naftowych. Woda nie powinna również zawierać żadnych zawieszonych w niej cząstek, nawet jeśli według naszego zdania są one pozbawione zapachu. Oto dlaczego do przyrządzania herbaty nie nadają się absolutnie wody ze zdrojów mineralnych, wody błotno-stawowe, a także wody z wiejskich studni i mulistych rzek. Natomiast wodę wodociągową w dużych miastach, którą bardzo często nadmiernie chloruje się należy przetrzymywać co najmniej przez kilka godzin (na przykład w przeciągu nocy) w otwartym naczyniu, w wyniku czego ulatnia się zapach chloru, a sama woda doskonale odstoi się. Drugim ważnym warunkiem, stawianym wodzie przeznaczonej do przyrządzania herbaty, jest niska zawartość rozpuszczonych w niej soli mineralnych. Wodę, w której rozpuszczone są znaczne ilości soli mineralnych, a szczególnie węglanów i siarczanów wapnia oraz magnezu, określa się nazwą wody twardej. Woda taka albo jest zupełnie nieprzydatna lub mało przydatna do sporządzania herbaty, ponieważ nie tylko hamuje ekstrakcję, ale również psuje smak i aromat herbaty, zabijając go siarczanami lub węglanami. W związku z tym herbata przyrządzona z twardej wody nie tylko jest mniej przyjemna i mniej smaczna, lecz również i mniej pożyteczna dla człowieka. Wodę zawierającą małe ilości rozpuszczalnych związków mineralnych określa się nazwą wody miękkiej. Właśnie woda miękka nadaje się do przyrządzania herbaty. Już Spafarij, rosyjski podróżnik żyjący w XVII wieku, zauważył ze zdziwieniem, że w Pekinie wodę do przyrządzania herbaty sprzedaje się na równi z innymi artykułami spożywczymi na targu, po dość wysokiej cenie. Przykładając niezwykle wielkie znaczenie do prawidłowego zaparzania herbaty i jakości naparu, Chińczycy specjalnie przywozili do stolicy miękką wodę z dość odległych górskich prowincji, w których znajdowały się źródła. I właśnie źródlana, kryniczna woda jest najbardziej odpowiednią do zaparzania herbaty. Na drugim miejscu należy postawić miękką wodę z szybkopłynących rzeczek o dnie kamienisto-piaszczystym, a także wodę z polodowcowych jezior z odpływami. Do przyrządzania herbaty nadaje się również dobrze przefiltrowana, oczyszczona biologicznie, miękka woda wodociągowa, pochodząca z ujęć rzecznych i stawowych, chociaż oczywiście nie dorównuje ona jakością naturalnej wodzie źródlanej. Ale co mają robić mieszkańcy dzielnic, w których woda odznacza się podwyższoną twardością? Po pierwsze – należy ją pozostawić do odstania się na okres co najmniej jednej doby. Po drugie – celowe jest stosowanie specjalnych zmiękczaczy wody, produkowanych przez przemysł. I po trzecie – należy stosować do zaparzania te gatunki herbaty, które odznaczają się podwyższonym stopniem ekstraktywności. W przypadku twardej wody, należy nieco zwiększyć dawkę herbaty, a także przedłużyć czas parzenia, dla pełniejszego wyekstrahowania herbaty. Jednakże wskutek zbyt długiego zaparzania herbaty mogą wyniknąć niepożądane zjawiska, a przede wszystkim strata aromatu herbaty. Jeżeli woda zawiera siarczan magnezu to otrzymany napar jest bardzo słaby. Należy wziąć pod uwagę, że twardość wody rzecznej nie jest stała w ciągu roku i wzrasta w ciągu zimy, spadając gwałtownie na wiosnę, w czasie przyboru wód. Tak więc stopień twardości wody wywiera ogromny wpływ na jakość napoju herbacianego. Ale do tego bynajmniej nie ogranicza się znaczenie wody przy przyrządzaniu herbaty. Mówiliśmy dotąd o właściwościach wody w stanie naturalnym lub mówiąc poprawniej o właściwościach wody zimnej, do momentu osiągnięcia stanu wrzenia. Tymczasem w herbacie mamy do czynienia z wodą wrzącą (wrzątkiem). W przepisach traktujących o sposobie parzenia herbaty, umieszczanych w książkach kucharskich i na opakowaniach herbaty, mówi się zwykle o wrzeniu. Takie sformułowanie jest źródłem różnych, w większości przypadków mylnych, interpretacji. Co należy rozumieć pod określeniem „wrzątek” przy przyrządzaniu herbaty? Na pierwszy rzut oka problem ten może wydawać się sztuczny, gdyż wszyscy wiemy, że pojęciem „wrzątek” określa się zwykle wrzącą wodę, a woda wrze w temperaturze 100°C. Jednakże wrzenie wody jest procesem złożonym, składającym się z trzech wyraźnie od siebie odróżniających się stadiów. Pierwsze stadium rozpoczyna się odrywaniem maleńkich pęcherzyków powietrza od dna czajnika, a także pojawieniem się grup pęcherzyków na powierzchni wody, przy ściankach naczynia. Następnie rośnie stopniowo liczba pęcherzyków tworzących się w wodzie i rozrywających się na powierzchni. Drugie stadium wrzenia charakteryzuje się masowym, gwałtownym podnoszeniem się pęcherzyków, które powodują początkowo lekkie zmętnienie, a następnie zbielenie wody, przypominającej wtedy sobą szybko płynącą wodę źródlaną. Jest to tak zwane „białe wrzenie”. Trwa ono bardzo krótko i szybko przechodzi w trzecie stadium — intensywne, burzliwe wrzenie, charakteryzujące się pojawieniem dużych, pękających pęcherzy, a następnie bryzgami. Pojawienie się pęcherzy oznacza, że woda zanadto przegotowała się i straciła dużo tlenu. Nie tylko zbytnio przegotowana woda, ale i woda, której wrzenie zostało przerwane w początku trzeciego stadium, nie jest odpowiednia do zaparzania herbaty. Za nieodpowiednią uważa się również wodę niedogotowaną – w pierwszym stadium wrzenia. Niedogotowana woda jednakże nie przyczynia się do pogorszenia jakości herbaty, może jedynie nieco obniżyć jej ekstraktywność. Natomiast w przypadku niektórych gatunków herbaty specjalnie stosuje się niedogotowaną wodę o temperaturze 50-60°C. Jednakże w ogromnej większości przypadków do zaparzania herbaty należy brać wodę w środku procesu wrzenia, gdy wrze ona „białym wrzeniem”, to znaczy w początku drugiego stadium. A więc dla herbaty nie jest odpowiedni każdy wrzątek. W jaki sposób można dopilnować tego bardzo krótkiego stadium wrzenia? Ludzie zwrócili uwagę, że trzem stadiom wrzenia wody odpowiadają trzy rodzaje wydawanych przez wodę dźwięków. W pierwszym stadium wrzenia słyszy się cienki, ledwo dający się rozróżnić dźwięk solowy. W drugim stadium staje się on podobny do szumu niewielkiego, uporządkowanego roju pszczelego. Przy przejściu w trzecie stadium wrzenia dźwięki wyraźnie nasilają się, jednakże ich równomierność zostaje zakłócona. Dźwięki jakby prześcigały się ze sobą i narastają w sposób chaotyczny. Tak więc po dźwięku, jak po sygnale, można zupełnie dokładnie określić moment, gdy woda osiągnie niezbędny stopień gotowości. I właśnie ta cecha wrzącej wody stała się podstawą wynalezienia samowara — rosyjskiej maszyny herbacianej – jak go słusznie nazywano w Europie Zachodniej. Samowar dzięki swojemu kształtowi, wzmacniającemu rezonans, posiada znakomite zdolności wydawania dźwięków, dokładnie informujących o stanie wrzenia wody: on „śpiewa” (pierwsze stadium), „szumi” (drugie stadium), „bulgocze” (trzecie stadium). Widać więc, że nie przypadkowo stosuje się w życiu codziennym i literaturze wyrażenie „szum samowara”, „samowar szumi”. Ten sygnał obwieszcza, że należy już parzyć herbatę. Ponieważ rozgrzewanie samowara odbywało się na powolnym ogniu (na węglach), właśnie za pomocą samowara można było szczególnie wygodnie ustalić właściwy moment drugiego stadium wrzenia. Samowar był swojego rodzaju „maszyną automatyczną”, przy sposobności wykonującą równocześnie szereg operacji (o innych funkcjach samowaru opowiemy niżej). Żeby zwykły, aluminiowy czajnik przeznaczony do gotowania wody wydawał wyraźne dźwięki, jak samowar, powinien mieć wygiętą (a nie prostą) szyjkę i należy go napełniać wodą nie do samej góry, ale również nie należy wlewać zbyt mało wody. Poziom wody powinien znajdować się o co najmniej 1 -0,5 cm powyżej poziomu otworu szyjki, wewnątrz czajnika. W takim przypadku po pierwsze – powietrze z zewnątrz nie będzie miało dostępu do czajnika, a po drugie – pomiędzy powierzchnią wody, a pokrywą czajnika pozostaje wolna przestrzeń, spełniająca rolę rezonatora. A więc wody do zaparzania herbaty w żadnym przypadku nie wolno przegotować. Przegotowana woda psuje herbatę, przydaje napojowi twardości i powoduje, że jest on jakby „pusty”, zubaża go, nie mówiąc już o tym, że przy tym ulatnia się prawie całkowicie aromat herbaty. A tymczasem nasze gospodynie ustawicznie pozostawiają na płycie bulgocące czajniki i następnie jeszcze utyskują na „złą jakość herbaty”. Woda wrząca ma jeszcze jedną szczególną cechę, wywierającą wpływ na jakość napoju herbacianego: woda powinna być zawsze świeża, zagotowana tylko jeden raz. Gdy wodę podgrzeje się lub doprowadzi do wrzenia powtórnie, jakość naparu herbacianego znacznie się pogarsza lub zupełnie nie otrzyma się właściwej herbaty. Szczególnie obniża się jakość herbaty, gdy do już zagotowanej wody dolewa się świeżej, a następnie tę mieszaninę zagotowuje się. Herbata zaparzana w wielokrotnie dolewanej i gotowanej wodzie całkowicie traci swój aromat, smak i zatraca korzystny wpływ na nasz organizm. W takim napoju herbaty nie ma – jest tylko zabarwiona woda. Nie nadaje się do przyrządzania herbaty również woda, którą zagotowuje się za pomocą zanurzonej grzałki elektrycznej. Wykonane na tej zasadzie czajniki elektryczne i elektryczne samowary nie mają nic wspólnego z właściwym samowarem, oprócz podobieństwa zewnętrznego. Nieodpowiednia do przyrządzania herbaty jest również woda uzyskana ze stopionego śniegu lub lodu, chociaż zwykle w życiu codziennym wodę ze śniegu traktuje się jako najbardziej miękką, gdy chodzi o wykorzystanie jej jako środka myjącego. Tak więc nie tylko jakiekolwiek zanieczyszczenia wody, ale i jej różne naturalne pochodzenie wywierają wpływ na herbatę. Herbata wykazuje niezwykłą czułość na wszelkie zmiany fizykochemiczne wody i reaguje w sposób niezwykle czuły już na nieznaczne odchylenia. Odchylenia te wystarczają, żeby zmienił się i pogorszył jej smak i żeby w końcu straciła częściowo lub całkowicie te korzystne cechy, za które ją lubimy i cenimy. Niekiedy podwyższona alkaliczność wody, a także inne jej modyfikacje powodują przechodzenie do naparu nierozpuszczalnych w zwykłych warunkach chemicznych składników herbaty, co również znacznie pogarsza jakość naparu. Tak więc jakość wody ma decydujące znaczenie przy przyrządzaniu herbaty.
Grupa turystow liczaca 20 osob jadła w barze obiad. część z nich zamowiła Jedynie pierogi ktorych porcja kosztowala 7,50 zl, a pozostali zamowili jedynie zurek po 5,50 zl za porcje .za całość tego posiłku zaplacono 138 zl, lle osob zamowiło pierogi, a ile zurek?
Polish Arabic German English Spanish French Hebrew Italian Japanese Dutch Polish Portuguese Romanian Russian Swedish Turkish Ukrainian Chinese English Synonyms Arabic German English Spanish French Hebrew Italian Japanese Dutch Polish Portuguese Romanian Russian Swedish Turkish Ukrainian Chinese Ukrainian These examples may contain rude words based on your search. These examples may contain colloquial words based on your search. water for tea the kettle on Kobieto, zagotuj wodę na herbatę. Podobnie jak wielu włoskich domach, nie ma czajnika, więc użyliśmy rondlu zagotować wodę na herbatę. Like many Italian homes, it didn't have a kettle so we used a saucepan to boil water for tea. Margit, możesz wstawić wodę na herbatę? Może wstawić wodę na herbatę? Gotując wodę na herbatę wstawiaj jej tyle, ile potrzebujesz, a nie pełen czajnik. When boiling water for tea, pour as much water as you need, not a full kettle. Aby zagotować wodę na herbatę, każdy student musiał być wyposażony w przedłużacz, by dociągnąć prąd z korytarza - wspomina ks. Selejdak, który do Instytutu przyjechał w 1985 r. In order to boil water for tea, every student had to be equipped with an extension cord, in order to get electricity from a corridor - says Fr. Selejdak, who arrived in the Institute in 1985. Przyjemne dodatki do podstawowych charakterystyk parowego żelazka: specjalna dysza pozwala na użycie parowca Liting A-8 jako czajnik - w nim można zagotować wodę na herbatę i kawę, a nawet ugotować jajka. A nice bonus to the basic characteristics of the steamer: special attachment allows you to use steamer Liting A-8 as a kettle - it can boil water for tea and coffee, and even boil an egg. Nie śpiewał żaden ptak. Nie skrzypiała żadna osiadająca belka czy podłoga. Po półgodzinie upewniła się, że Mitch śpi, usiadła, przesunęła się na skraj łóżka, wstała i poszła do kuchni nastawić wodę na herbatę. After half an hour, she made sure that Mitch was asleep, then sat up, pushed herself to the edge of the bed, stood, and went into the kitchen to heat a kettle of water for tea. Właśnie nastawiłem wodę na herbatę. Dajcie znać, to nastawię wodę na herbatę. Kiedy jak przestępcy uciekaliśmy w deszczu w środku nocy zmieniając mieszkanie, rano obudziło nas jasne słońce, ale nie mieliśmy nawet kubka, w którym dałoby się zagrzać wodę na herbatę. When we escaped from our old flat in the rain in the middle of the night, in the morning we were awakened by the bright sun, but we did not have even a cup, which would be possible to heat water for tea. Gotowałem wodę na herbatę dla pułkownika Pottera... w międzyczasie sortowałem pocztę, i ten się otwarł. I was boiling some water for Colonel Potter's tea... while I was sorting mail, and it come open. Gotuję wodę na herbatę i wezmę swoją torebkę. I've got tea boiling and I've got to grab my purse. Nie ma czegoś takiego jak "świeży początek" - oznajmił, włączywszy wodę na herbatę. "There's no such thing as a fresh start," he said as he put water on to boil. A tę wodę na herbatę z powrotem wlej do zbiornika. And get that tea water off the stove and back into the tank. No results found for this meaning. Results: 40. Exact: 40. Elapsed time: 119 ms. Documents Corporate solutions Conjugation Synonyms Grammar Check Help & about Word index: 1-300, 301-600, 601-900Expression index: 1-400, 401-800, 801-1200Phrase index: 1-400, 401-800, 801-1200
Zdjęcie turystów w Tatrach podbija internet. "Nie wierzę w to, co widzę". Grupa turystów została przyłapana na kąpieli w Zielonym Stawie Gąsienicowym w Tatrach. Zdjęcie szybko obiegło
iStockGrupa Turystów Nurkujących Z Rurką Na Wyspie Phu Quoc - zdjęcia stockowe i więcej obrazów Aktywny tryb życiaPobierz to zdjęcie Grupa Turystów Nurkujących Z Rurką Na Wyspie Phu Quoc do celów redakcyjnych teraz. Wyszukaj więcej zdjęć gwiazd oraz obrazów w najlepszej w Internecie bibliotece #:gm1397313417$9,99iStockIn stockGrupa turystów nurkujących z rurką na wyspie Phu Quoc – Zdjęcia stockoweGrupa turystów nurkujących z rurką na wyspie Phu Quoc - Zbiór zdjęć royalty-free (Aktywny tryb życia)Phu Quoc island, Vietnam - March 21, 2019: a group of tourists snorkeling in turquoise water at tropical island. Summer vacation conceptObrazy wysokiej jakości do wszelkich Twoich projektówTen obraz służy tylko do użytku redakcyjnego?Zdjęcia „Wyłącznie do zastosowań redakcyjnych” nie mają zgody modela ani właściciela na publikację, co oznacza, że nie można wykorzystać ich do celów komercyjnych, reklamowych ani promocyjnych. Tego typu zawartość jest przeznaczona do użytku w związku z wydarzeniami wartymi opublikowania lub wydarzeniami ogólnego zainteresowania (na przykład na blogu, w podręczniku, gazecie lub artykule w czasopiśmie).$ z miesięcznym abonamentem10 obrazów miesięcznieNajwiększy rozmiar:5131 x 3421 piks. (43,44 x 28,96 cm) - 300 dpi - kolory RGBID zdjęcia:1397313417Data umieszczenia:15 lipca 2022Słowa kluczoweAktywny tryb życia Obrazy,Duża grupa ludzi Obrazy,Edytorski Obrazy,Fotografika Obrazy,Grupa ludzi Obrazy,Horyzontalny Obrazy,Kierunki podróży Obrazy,Klimat tropikalny Obrazy,Koralowy Obrazy,Krajobraz Obrazy,Krajobraz morski Obrazy,Kurort turystyczny Obrazy,Kąpać się Obrazy,Laguna Obrazy,Lato Obrazy,Ludzie Obrazy,Marzyć Obrazy,Maska do nurkowania Obrazy,Pokaż wszystkieCzęsto zadawane pytania (FAQ)Czym jest licencja typu royalty-free?Licencje typu royalty-free pozwalają na jednokrotną opłatę za bieżące wykorzystywanie zdjęć i klipów wideo chronionych prawem autorskim w projektach osobistych i komercyjnych bez konieczności ponoszenia dodatkowych opłat za każdym razem, gdy korzystasz z tych treści. Jest to korzystne dla obu stron – dlatego też wszystko w serwisie iStock jest objęte licencją typu licencje typu royalty-free są dostępne w serwisie iStock?Licencje royalty-free to najlepsza opcja dla osób, które potrzebują zbioru obrazów do użytku komercyjnego, dlatego każdy plik na iStock jest objęty wyłącznie tym typem licencji, niezależnie od tego, czy jest to zdjęcie, ilustracja czy można korzystać z obrazów i klipów wideo typu royalty-free?Użytkownicy mogą modyfikować, zmieniać rozmiary i dopasowywać do swoich potrzeb wszystkie inne aspekty zasobów dostępnych na iStock, by wykorzystać je przy swoich projektach, niezależnie od tego, czy tworzą reklamy na media społecznościowe, billboardy, prezentacje PowerPoint czy filmy fabularne. Z wyjątkiem zdjęć objętych licencją „Editorial use only” (tylko do użytku redakcji), które mogą być wykorzystywane wyłącznie w projektach redakcyjnych i nie mogą być modyfikowane, możliwości są się więcej na temat obrazów beztantiemowych lub zobacz najczęściej zadawane pytania związane ze zbiorami zdjęć.
. 371 413 795 364 770 84 496 728
grupa turystów gotowała wodę na herbatę