News z TVN 24 który opowiada prawdziwa Historie , Morskie Oko co wydarzyło się naprawdę Bardzo poproszę o suby które zmotywują mnie do tworzenia tego typu m
Morskie Oko to największy i najpopularniejszy wśród turystów staw w polskich Tatrach. Dla wielu osób jest też bezsprzecznie najładniejsze. Nad Morskim Okiem rozpościerają się wspaniałe widoki, a sam staw kryje w swojej toni mnóstwo ciekawostek, historii i legend. 27 Zobacz galerię Shutterstock "The Wall Street Journal" uznał je za jedno z pięciu najpiękniejszych jezior świata. Jezioro i dolina położone w głębi wysokich gór najpierw przyciągały górników poszukujących w tatrzańskich skałach złota i żył kruszcowych. Później pojawili się tutaj malarze, poeci i turyści oraz naukowcy. Turyści docierający tłumnie nad Morskie Oko podziwiają wspaniały krajobraz: wyrastających tysiąc metrów nad staw Mięguszowieckich Szczytów oraz niższego, ale niezwykle charakterystycznego Mnicha. Morskie Oko i jego otoczenie należy do jednego z najwcześniej poznanych rejonów Tatr. Od dawna stanowi przedmiot zainteresowań naukowców, badających strukturę termiczną jeziora, biooptyczne i chemiczne właściwości wody, warunki bioklimatyczne oraz florę i faunę charakterystyczne dla jego otoczenia. Morskie Oko stało się atrakcyjnym tematem nie tylko dla specjalistów nauk przyrodniczych, ale i humanistów, historyków, kulturoznawców i literaturoznawców opisujących dzieje i znaczenie tego inspirującego – a dla niektórych – magicznego miejsca. Współczesny stan wiedzy przyrodniczej i humanistycznej o najsłynniejszym tatrzańskim stawie zebrano w nowej książce Wydawnictwa Tatrzańskiego Parku Narodowego "Morskie Oko - przyroda i człowiek". Jej wydanie zbiega się z jubileuszem dziewięćdziesiątych urodzin Józefa Nyki, autora książki "Dolina Rybiego Potoku (Morskiego Oka). Monografia krajoznawcza", najznakomitszego znawcy Tatr i ich spraw. Książka "Morskie Oko - przyroda i człowiek" pod redakcją Adama Choińskiego i Joanny Pociask-Karteczki, gromadzi prace specjalistów zajmujących się Morskim Okiem i jego otoczeniem. Dzięki poszczególnym rozdziałom książki można prześledzić losy jeziora od najdawniejszych czasów po dziś dzień, z uwzględnieniem zjawisk geologicznych, chemicznych, fizycznych, przyrodniczych i historycznych i kulturowych. Książka opisuje najstarsze dzieje poznania Morskiego Oka, genezę i przebieg sporu o Morskie Oko sfinalizowany w 1902 roku, czasy od zdobycia Mnicha do ukształtowania się nowoczesnego taternictwa, historię schroniska, turystyki i wypadków w tym rejonie oraz znaczenie jeziora jako inspiracji dla wielu poetów i malarzy XIX- i XX-wiecznych. Przedstawia Morskie Oko jako miejsce przenikania się przyrody i ludzkiej działalności, a co za tym idzie natury i kultury, nauki i mistyki, zachwytu i grozy, wreszcie jako pole fascynacji i – niekiedy niebezpiecznej – przyjaźni człowieka z przyrodą gór. Prezentujemy wybrane zdjęcia z książki "Morskie Oko - przyroda i człowiek" oraz historie i ciekawostki o pięknym tatrzańskim stawie. 1/27 Morskie Oko - przyroda i człowiek Jan Nepomucen Głowacki 1837-1840, Muzeum Narodowe w Kielcach / Wydawnictwo TPN Morskie Oko i jego otoczenie należało do jednego z najwcześniej poznanych rejonów Tatr. 2/27 Morskie Oko - przyroda i człowiek A. Śliwiński / Wydawnictwo TPN W wieku XIV i XV systematycznie penetrowano Tatry w poszukiwaniu żył kruszcowych, drogich kamieni i złota. Chociaż skarbów nie znaleziono, wieść o wielkim jeziorze w Karpatach, w którym żyją ryby, rozpowszechniła się na słabo jeszcze zasiedlonym Podtatrzu. 3/27 Morskie Oko - przyroda i człowiek Shutterstock W 1575 roku Morskie Oko określono mianem Stawu Polskiego. W XVII wieku był to Rybi Staw. Kwestia nazewnictwa jeziora jest ważna również ze względów literackich. Nazwa Morskie Oko była pochodną wyobrażeń o podziemnym połączeniu jeziora z morzem (Adriatykiem). Z drugiej strony nazwa generowała pseudoludowe opowieści o księciu Morskim i jego córce. Nazwę Morskie Oko zaimportowano z języka niemieckiego. (na zdjęciu: widok na Czarny Staw i Morskie Oko w tle) 4/27 Morskie Oko - przyroda i człowiek A. Śliwiński / Wydawnictwo TPN W drugiej połowie XVIII wieku wiadomości o niezwykłym jeziorze pojawiające się coraz częściej w literaturze przyciągały w Tatry podróżników i badaczy, którzy starali się poznać i rozwiązać tajemnice Morskiego Oka. 5/27 Morskie Oko - przyroda i człowiek M. Nowicki / Wydawnictwo TPN Na początku do Morskiego Oka wiodły ścieżki. Kozie i jelenie perci, ścieżki myśliwskie i pasterskie. Z czasem jednak zaczęli wykorzystywać je turyści. Pierwszym szlakiem była droga jezdna z Bukowiny i to właśnie tędy na początku XIX wieku docierali nad jezioro turyści. 6/27 Morskie Oko - przyroda i człowiek B. Pawłowski / Wydawnictwo TPN Świat podwodny Morskiego Oka znany jest głównie z legend i podań, wedle których jest ono połączone z Morzem Bałtyckim i skrywa na dnie wielkie skarby, takie jak na przykład szkatułka z perłami weneckiego kupca i kociołek ze zbójeckimi dukatami pilnowany przez tajemniczego Króla Złotych Węży. Wedle przekazów, na jego dnie znajduje się też popiersie cesarza Franciszka Józefa zrzucone z Rysów przez taterników. 7/27 Morskie Oko - przyroda i człowiek J. Pociask-Karteczka / Wydawnictwo TPN Pierwszy znakowany szlak w polskich Tatrach to ścieżka prowadząca z Jaszczurówki przez Psią Trawkę i Polanę Waksmundzką do Roztoki. Ścieżka została wyznakowana najpewniej około 1877 roku. 8/27 Morskie Oko - przyroda i człowiek B. Pawłowski / Wydawnictwo TPN Ułatwieniem dla turystów stało się zbudowanie w 1880 roku w rejonie Morskiego Oka 78 granitowych schodów. 6 lat później pojawiły się w tym rejonie pierwsze sztuczne ułatwienia - klamry i łańcuchy. 9/27 Morskie Oko - przyroda i człowiek W. Eliasz-Radzikowski / Wydawnictwo TPN Pierwszy literacki opis Morskiego Oka należy do Michała Grabowskiego - poszukiwacza skarbów. Morskie Oko dla pisarzy i poetów stało się miejscem magicznym, niedostępnym i niebezpiecznym. Chociaż Juliusz Słowacki nigdy nie widział Morskiego Oka, wspomniał o jego grozie w "Beniowskim" i "Samuelu Zborowskim". Początek dziejów przewodnikowych Morskiego Oka aż o kilkanaście lat wyprzedza pojawienie się pierwszych drukowanych przewodników po Tatrach. 10/27 Morskie Oko - przyroda i człowiek A. Śliwiński / Wydawnictwo TPN Ściany Morskiego Oka mają wyjątkowe miejsce w historii taternictwa. W 1879 lub 1880 roku Jan Gwalbert Pawlikowski wraz z przewodnikiem Maciejem Sieczką dokonali pierwszego wejścia dobrze widoczną znad Morskiego Oka turnię - Mnicha (na zdjęciu). To ten wyczyn określa się mianem przełomu w historii taternictwa i początkiem zdobywania szczytów w Tatrach. Pierwsze prawdziwe odhaczenie na Kazalnicy, czyli klasyczne przejście całej drogi pokonywanej wcześniej z użyciem sztucznych ułatwień, nastąpiło 5 września 1980 roku. Dokonał tego Wojciech Kurtyka w towarzystwie Władysława Janowskiego. 11/27 Morskie Oko - przyroda i człowiek B. Pawłowski / Wydawnictwo TPN Od niepamiętnych czasów schroniskom przy Morskim Oku towarzyszyły tratwy i łodzie. Niektóre rejsy po Morskim Oku kończyły się dramatycznie. Po I wojnie światowej żeglugę na Morskim Oku przywrócono. Trwała nawet podczas II wojny światowej, kiedy to po jeziorze pływali Austriacy stacjonujący w schronisku. Po II wojnie na Morskim Oku znów pojawiła się łódź. Kiedy nadszedł czas jej wymiany, TPN zażądał likwidacji pomostów i łodzi. 12/27 Morskie Oko - przyroda i człowiek W. Eliasz-Radzikowski, arch. Schroniska Morskie Oko / Wydawnictwo TPN Gośćmi schroniska nad Morskim Okiem było wiele znanych osobistości. Na uroczystość otwarcia pierwszego schroniska przybyli: Adam Asnyk, Helena Modrzejewska, Zygmunt Noskowski. Noskowski skomponował nawet na tę okazję uwerturę "Morskie Oko". W 1908 roku na otwarciu schroniska pojawili się nawet: Władysław Reymont, Leopold Staff, Fryderyk Hoesick. Właśnie w tym schronisku podróż poślubną spędzali holenderska księżniczka Juliana i książkę Bernhard Lippe-Biesterfeld. 13/27 Morskie Oko - przyroda i człowiek W. Denega / Wydawnictwo TPN Niedźwiedź w schronisku nad Morskim Okiem 14/27 Morskie Oko - przyroda i człowiek A. Śliwiński / Wydawnictwo TPN Największe natężenie ruchu turystycznego przypada na sierpień. 15/27 Morskie Oko - przyroda i człowiek B. Pawłowski / Wydawnictwo TPN Część turystów wyrusza z Morskiego Oka w wyższe partie gór. Mimo że świadomość turystów z roku na rok wzrasta, nierozsądne zachowania stanowią zagrożenie dla wód Morskiego Oka. Najniebezpieczniejszym szlakiem dla turystów jest szlak na Rysy. To tam wydarzyło się najwięcej wypadków. 16/27 Morskie Oko - przyroda i człowiek S. Krzeptowski-Sabała / Wydawnictwo TPN Pierwsze nurkowanie w Morskim Oku miało miejsce w 1955 roku. Dno Morskiego Oka słane jest głazami. Na dnie Morskiego Oka można zauważyć ślady po zejściu lawin. Dziś nurkowanie w Morskim Oku jest zabronione. Po 2004 roku akcje sprzątania dna Morskiego Oka, które nieustannie jest zaśmiecane przez turystów, przeprowadzają ratownicy TOPR. Systematyczne sprzątanie dna jeziora sprawiło, że Morskie Oko jest coraz czystsze. Jedynie przy linii brzegowej notuje się nagromadzenie monet. 17/27 Morskie Oko - przyroda i człowiek A. Śliwiński / Wydawnictwo TPN Maks. głębokość Morskiego Oka wynosi 51 m i jest to dopiero piąty "wynik" w Tatrach, ale pod względem głębokości średniej Morskie Oko zajmuje czwarte miejsce w całej Polske. Duża przezroczystość wody Morskiego Oka wynika z niskiej koncentracji substancji rozpuszczonych i zawieszonych. Od sierpnia do października woda Morskiego Oka wychładza się o ok. 5,5 ˚C Na zdjęciu widać niedużego pstrąga potokowego ze stawu. 18/27 Morskie Oko - przyroda i człowiek J. Pociask-Karteczka / Wydawnictwo TPN Pokrywa lodowa na Morskim Oku utrzymuje się przez prawie pół roku. 19/27 Morskie Oko - przyroda i człowiek B. Pawłowski / Wydawnictwo TPN Świstak (Marmota marmota) zasiedla głównie Dolinkę za Mnichem. 20/27 Morskie Oko - przyroda i człowiek W. Łukaszczyk / Wydawnictwo TPN Jelenie dość często widywane są przy Rybich Stawkach. 21/27 Morskie Oko - przyroda i człowiek B. Pawłowski / Wydawnictwo TPN 22/27 Morskie Oko - przyroda i człowiek B. Pawłowski / Wydawnictwo TPN 23/27 Morskie Oko - przyroda i człowiek B. Pawłowski / Wydawnictwo TPN 24/27 Morskie Oko - przyroda i człowiek B. Pawłowski / Wydawnictwo TPN 25/27 Morskie Oko - przyroda i człowiek J. Pociask-Karteczka / Wydawnictwo TPN 26/27 Morskie Oko - przyroda i człowiek P. Drożdż / Wydawnictwo TPN 27/27 Morskie Oko - przyroda i człowiek B. Pawłowski / Wydawnictwo TPN Data utworzenia: 19 grudnia 2014 15:13 To również Cię zainteresuje Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Znajdziecie je tutaj. Morskie Oko – największe jezioro w Tatrach, położone w Dolinie Rybiego Potoku u stóp Mięguszowieckich Szczytów, na wysokości 1395 m n.p.m. „Konie na trasie do Morskiego Oka idą do rzeźni po 11 miesiącach pracy, ale Tatrzański Park Narodowy przymyka oko, bo z transportu konnego ma blisko milion złotych rocznie wpływu do budżetu” - pisze ekspertka z Fundacji Viva! Anna Plaszczyk z Fundacji Viva! w walkę z transportem konnym do Morskiego Oka w Tatrzańskim Parku Narodowym (TPN) zaangażowała się sześć lat temu. To właśnie od tej sprawy zaczęła się jej przygoda z aktywizmem prozwierzęcym, która ostatecznie skłoniła ją do zarzucenia pracy dziennikarskiej. Właśnie kończy 400-stronicowy raport – pierwsze tak kompleksowe ujęcie sytuacji koni z Morskiego Oka, które obejmuje historię transportu, literaturę naukową, wszystkie ekspertyzy na temat pracy koni i kronikę wypadków na trasie. „Rozmowy z Tatrzańskim Parkiem Narodowym utknęły wiele lat temu w martwym punkcie i mam wrażenie, że to się nie zmieni. Park zarabia na tym transporcie około miliona zł rocznie z licencji wydawanych wozakom na transport konny do Morskiego Oka. To znaczna część budżetu parku” – mówi aktywistka. „Ponadto TPN w ostatnich latach zainwestował wiele w budowanie pozytywnego wizerunku transportu konnego oraz walkę z organizacjami społecznymi, które chcą jego likwidacji i teraz trudno im przyznać, że jednak się mylili. Więc brną w pudrowanie problemu kosztem cierpienia koni, których los wydaje się być dla urzędników powołanych do ochrony przyrody mało istotny, w odróżnieniu od kozic czy niedźwiedzi żyjących w Tatrach” – dodaje. Jak mówi, przez lata wokół transportu konnego do Morskiego Oka narosło wiele mitów. W tekście dla rozprawia się z tym najpopularniejszymi: Mit 1: Regulamin przewozów konnych TPN chroni zwierzęta Prawda jest taka, że regulamin przewozów dopuszcza do przeciążania koni ładunkiem w sposób oczywisty nieodpowiadającym ich sile. A to, zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt, kwalifikuje się jako przestępstwo znęcania się nad zwierzętami. Regulamin mówi, że jednorazowo koń może ciągnąć wóz z 12 pasażerami oraz piątką dzieci do czwartego roku życia, przy nieograniczonej ilości bagaży. Co prawda, norma ta powstała w oparciu o wyliczenia hipologa z tytułem profesora. Ale obliczenia zostały oparte o pomiar sił działających na konie wykonany z tzw. zwanym grubym błędem metody i błędne dane, dotyczące na przykład znacznie zaniżonej wagi wozów. Biegły sądowy przyznał rację Fundacji Viva! co do pomyłek w obliczeniach hipologa. Z poprawnych wyliczeń wynika natomiast, że konie na tej trasie ciągną o co najmniej tonę za dużo w stosunku do swoich możliwości. Czyli – pracują w przeciążeniu, a to jest niezgodne z przepisami ustawy o ochronie zwierząt. Dodatkowo regulamin dopuszcza do pracy konie 4-letnie, czyli zbyt młode, u których nie zakończył się proces kostnienia, a dla których praca w ogromnych przeciążeniach kończy się nieodwracalnymi zmianami w układzie ruchu. Tatrzański Park Narodowy zna treść tej opinii, a mimo to nie zrobił nic, by zapobiec cierpieniu zwierząt. Mit 2: Jeśli zlikwidujemy transport konny do Morskiego Oka, to te konie trafią do rzeźni W rzeczywistości konie już teraz na emeryturę trafiają do rzeźni, a na negatywny wpływ wykonywanej przez nie pracy na ich zdrowie wskazują częste wymiany zwierząt. W 2014 roku konie wycofywane z trasy do Morskiego Oka pracowały na niej średnio 19,9 miesiąca. W 2012 te, które trafiały do rzeźni, pracowały tam średnio zaledwie 11 miesięcy. Z analizy danych Polskiego Związku Hodowców Koni (PZHK) wynika, że od stycznia 2012 do połowy czerwca 2013 roku do rzeźni trafiły 44 konie pracujące w tym miejscu – w tym zwierzęta cztero- i pięcioletnie, czasami po zaledwie kilku miesiącach pracy na trasie. W tym okresie trzy konie umarły, w tym dwa w sierpniu, czyli w szczycie sezonu. To oznacza, że w okresie 18 miesięcy straciło życie 20 proc. zwierząt pracujących na drodze do Morskiego Oka, czyli co piąty koń. Średni czas pracy koni zabitych w rzeźni wynosił 10,8 miesiąca. W 2014 roku średni czas pracy zwierząt wycofywanych z trasy skrócił się z 28 miesięcy w 2013 roku do zaledwie 19,9 miesiąca. Bardziej aktualnych danych nie posiadamy, ponieważ PZHK i TPN od lat skutecznie uniemożliwiają Fundacji Viva! dostęp do tych informacji. Statystycznie wszystkie zwierzęta są wymieniane co pięć lat. Te, które do pracy się już nie nadają, są sprzedawane. Na trasę trafiają kolejne zwierzęta, zwykle zbyt młode, z nieukształtowanym w pełni układem ruchu, co skutkuje jego szybkim wyniszczaniem. I tak spirala cierpienia się nakręca. Warto podkreślić, że Fundacja Viva! już wiele lat temu zadeklarowała, że po likwidacji tego transportu przyjmie pod opiekę wszystkie konie, które w wyniku tej decyzji miałyby trafić do rzeźni, i zapewni im opiekę do ich naturalnej śmierci. Mit 3: Konie są co roku badane, a badania nie wykazują przeciążeń Od wielu lat raz do roku przed sezonem konie z Morskiego Oka są badane przez powołaną do tego celu komisję. W jej skład wchodzą: lekarz weterynarii opłacany przez furmanów, lekarz weterynarii reprezentujący Fundację Viva!, hipolog z TPN i – od dwóch lat – również lekarz weterynarii wskazany przez park narodowy. Należy tu jednak podkreślić, że badania te określają stan zdrowia koni tylko i wyłącznie w dniu badania. W dodatku badania te nie są w naszej opinii wykonywane zgodnie ze sztuką. Monitorujemy je wnikliwie i co roku stwierdzamy szereg nieprawidłowości. Schorzenia układu ruchu są „badane” u zwierząt zaprzężonych do wozów, co uniemożliwia rzetelną ocenę kulawizn. Lekarz weterynarii reprezentująca Vivę! od lat zwraca na to uwagę parku, ale TPN nigdy nie dopuścił do rzetelnego ortopedycznego badania zwierząt. Przykładowo podczas badań w 2019 roku lekarz weterynarii reprezentujący TPN i odpowiedzialny w komisji za badania ortopedyczne koni dopuścił do pracy zwierzę, u którego lekarz weterynarii reprezentująca Fundację Viva! i odpowiedzialna za badanie spoczynkowe wykryła zaawansowaną chorobę zwyrodnieniową układu ruchu. Poza tym zwierzęta są badane w większości po pokonaniu trasy z niepełnym wozem – a często nawet z pustym – co nie odzwierciedla warunków, w jakich konie pracują na trasie każdego dnia. W dniu badań furmani uspokajają tempo jazdy – zamiast pokonywać trasę w około 45 minut, przejazd trwa wówczas od jednej do nawet półtorej godziny. To znacząco wpływa na wyniki i nie pozwala ocenić wpływu codziennej pracy na organizm koni. Wielokrotnie samo badanie wysiłkowe (i – co za tym idzie – również spoczynkowe) było znacznie opóźniane. Powinno je się przeprowadzić maksymalnie do pięciu minut po pokonaniu trasy przez konie, ale zdarzało się, że było wykonywane nawet po około 30 minutach, co uniemożliwia uznanie wyników badań za wiarygodne. Jednak nawet przy takim systemie badań lekarz weterynarii Bożena Latocha, reprezentująca Fundację Viva! w komisji, wielokrotnie zwracała uwagę na to, że wyniki krążeniowo-oddechowe zwierząt wskazują na pracę w przeciążeniu. Warto podkreślić, że tylko lekarz Vivy! co roku porównuje wyniki wysiłkowe i spoczynkowe badania i kompleksowo raportuje kwestie liczby osób na wozie czy czasu pokonania trasy. Wielokrotnie wskazywaliśmy parkowi, jako organizatorowi badań, nieprawidłowości w ich przebiegu, ale uwagi fundacji nigdy nie zostały uwzględnione. Mit 4: Tatrzański Park Narodowy kontroluje transport konny i nie wykrywa nieprawidłowości Kontrole prowadzone przez TPN w większości przypadków dotyczą nieposprzątanych odchodów koni z trasy czy zanieczyszczonych miejsc postoju wozów. Z zebranych przez nas informacji wynika, że jeśli Straż Parku wykrywa nieprawidłowości dotyczące łamania przepisów ustawy o ochronie zwierząt, to nie kieruje do prokuratury zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa znęcania się nad końmi. Najlepszym przykładem są tu dwa przypadki z zimy 2016 roku. Raporty z kontroli wykonywanych w tamtym czasie przez Straż trafiły do akt postępowania prokuratorskiego. Po analizie akt biegła sądowa lekarz weterynarii uznała, że w przypadku konia zmuszanego do pracy z pękniętym kopytem oraz zwierząt zmuszonych do trzykrotnego pokonania trasy bez odpoczynku, w tym kłusem na odcinkach objętych zakazem kłusowania, doszło do rażącego złamania przepisów ustawy. Fundacja Viva! zawnioskowała o wszczęcie odrębnego postępowania w tej sprawie, co zakończyło się skierowaniem do sądu aktu oskarżenia. W obu przypadkach Sąd Rejonowy w Zakopanem uznał, ze doszło do znęcania się nad zwierzętami. Wyrok nie jest prawomocny, a posiedzenie apelacyjne odbędzie się 20 października 2020 r. Udaje się zmieniać świadomość turystów O mitach narosłych wokół transportu konnego w TPN mogłabym pisać jeszcze długo. Ale chyba najważniejsze jest to, że Polki i Polacy coraz rzadziej dają im wiarę i domagają się likwidacji tej archaicznej „rozrywki”. Co więcej – fiakrzy każdego roku skarżą się, że coraz mniej osób chce korzystać z transportu konnego. Zawsze mi się wydawało, że łatwiej jest egzekwować istniejące przepisy, niż zmieniać świadomość społeczną. W tym przypadku okazało się, że jest odwrotnie. W ciągu ostatnich kilku lat udało nam się skutecznie dotrzeć do turystów i przekonać ich, że nie powinno się płacić za cierpienie zwierząt dla własnej wygody. Oponenci twierdzą, że furmani dbają o swoje konie nie rozumiejąc, że nie chodzi tu o zapewnienie zwierzętom dostępu do pokarmu czy wody, ale o przeciążenia, których gołym okiem przecież nie widać.Kopciuszek. Historia prawdziwa - Krasnystaw - było do 11 listopada - Morskie Oko, Piłsudskiego 66 - ##2018 - USA - reżyseria: Lynne Southerland - scenariusz: Alice Blehart, Stephanie Bursill