Poznajcie kolejną stypendystkę III edycji - Marię Wajzer dyscyplina sportu: taekwondo olimpijskie ⬇⬇⬇ "Taekwondo Olimpijskie zaczęłam trenować, gdy
Natalia Partyka ma pięć złotych medali paraolimpijskich Adam Nurkiewicz/Polski Komitet ParaolimpijskiIgrzyska Paraolimpijskie. Natalia Partyka nie przegrała meczu w tenisie stołowym niepełnosprawnych od 2008 roku. Mimo to mówi, że na igrzyskach paraolimpijskich czuje o wiele większą presję niż na olimpijskich. Paulina Malinowska-Kowalczyk, Michał Pol: Przed Tobą szóste w karierze igrzyska paraolimpijskie, na których zdobyłaś już pięć złotych medali. Za Tobą dopiero co czwarte igrzyska olimpijskie. Dlaczego mówisz, że trudniej startuje Ci się na tych pierwszych?Natalia Partyka: Bo na igrzyskach olimpijskich nikt niczego wielkiego ode mnie nie wymaga. Nie należę do najlepszych zawodniczek na świecie, więc mogę co najwyżej sprawić miłą niespodziankę. Na igrzyskach paraolimpijskich startuję w roli faworytki, której złoty medal wszyscy wieszają jeszcze przed obiciem pierwszej piłeczki. Ostatnio próbowałam sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz przegrałam mecz w turnieju dla niepełnosprawnych i wyszło mi, że jestem niepokonana od 2008 roku. Jest naprawdę wielu chętnych, żeby mnie ograć. Poziom rośnie, jest dużo więcej wartościowych rywalek niż wtedy, gdy zaczynałam. Zwycięstwa przychodzą mi coraz trudniej. To niesie ze sobą coraz więcej stresu. Sama go sobie dorzucam na barki, grając tak, jak w półfinale igrzysk w Rio, kiedy przegrywałam w setach już 1:2. Do dzisiaj oblewam się potem, jak wspominam ten horror. Nie jest tak, że męczę się w każdym meczu. Mam świadomość, że pod względem umiejętności i doświadczenia nadal góruję. Ale w tenisie stołowym o sukcesach decyduje głowa. Kto za dużo myśli, temu ciężko się skoncentrować. Tak, wiem - ja sama potrafię być dla siebie największą rywalką. Tak było właśnie w półfinale w Rio. Na szczęście potrafiłam się w porę ogarnąć i wygrać. Mam nadzieję, że w Tokio będzie podobnie. Oglądaliśmy Twój trening na hali w Tokio z Kaiem Xu. Tempo narzucania piłek było niewiarygodnie szybkie, ledwo nadążaliśmy oglądając! Jak Ci się współpracuje z chińskim trenerem i czy jeszcze coś może poprawić u pięciokrotnej złotej medalistki paraolimpijskiej?Jeśli zdążę do każdej piłki, którą mi narzuca, to potem w meczu też raczej zdążę do każdej. Oczywiście, że uczę się od niego bardzo dużo. Nadal jest wiele rzeczy, których nie umiem. 22 lata przy stole to za mało, żeby się wszystkiego nauczyć. Kai to były zawodnik kadry Chin. To dla nas z Karoliną Pęk i Patrykiem Chojnackim wielki komfort, że możemy trenować z tak wybitnym fachowcem. Nawet nasi trenerzy dużo się od niego uczą. Zwraca mi uwagę na różne kwestie techniczne, które on dostrzega, a mi umykają. Kai dołączył do nas po Rio. Pamiętam jak był w szoku na pierwszych zawodach niepełnosprawnych. „Patrz, Natalia, facet bez nogi! On gra w tenisa!” „No gra, trenerze”. „A ten na wózku musi przywiązać rakietkę do ręki i jak gra!” W końcu zobaczył Egipcjanina, który gra trzymają rakietkę w ustach. Ale to dawne dzieje, teraz już patrzy na zawodników poprzez umiejętności. Debiutowałaś na igrzyskach paraolimpijskich w Sydney w 2000 roku. Czy tenis stołowy zmienił się na przestrzeni lat?Bardzo i to zarówno ten pełnosprawnych jak i niepełnosprawnych. Poszedł w kierunku szybkości i siły. Gra jest o wiele szybsza i mocniejsza. Nowe plastikowe piłki sprawiły, że jest mniej rotacji, co akurat zadziałało na moją niekorzyść, bo zawsze zdobywałam punkty dzięki rotacji. Zawodnicy paraolimpijscy są coraz lepsi, coraz bardziej profesjonalni. Jak zmieniła się Twoja koleżanka z drużyny Karolina Pęk? Na igrzyskach w Rio to była cicha dziewczynka…Przez te pięć lat zrobiła wielki postęp, a przecież już w Rio pokonałyśmy w finale Chinki. Tamten medal nawet bardziej mnie ucieszył niż złoto w singlu. Karolina zmieniła się też jako osoba. Stała się silną mentalnie, dojrzałą kobietą. Jest mądrzejsza jako zawodniczka. Myślę, że pod tym względem akurat ona zyskała na przeniesieniu igrzysk o rok. Dzięki treningom przystąpi do turnieju paraolimpijskiego jeszcze silniejsza. Najważniejsze, że nadal jest niezwykle zmotywowana. Nadal jej się bardzo chce. Wiem, że zrobi wszystko, żebyśmy dobrze wypadły w drużynie. Pozmieniało się za to jeśli chodzi o Wasze z Chinek, którą pokonałyśmy w finale w Rio będzie w Tokio reprezentować Australię, gdzie też gra już bardzo dobra zawodniczka - Melissa Tapper, która zresztą startowała w Rio na igrzyskach olimpijskich. Chinki nadal mają silną drużynę, ale myślę że to Australijki będą teraz dla nas najtrudniejszą przeprawą. W deblu mają zawodniczkę lewo i praworęczną. My z Karoliną jesteśmy obie leworęczne i czasami zderzamy się na treningu. Ale mam nadzieję, że damy radę. Bardzo się cieszę na to wyzwanie. Lubię zapracować na sukces. Czy dla Ciebie przełamywanie dominacji Chińczyków to dodatkowa motywacja?Owszem, bo żeby pokonać Chińczyka w tenisie stołowym trzeba jednak coś umieć. Dlaczego są tacy dobrzy? To efekt systemu szkolenia. Kiedyś w jednym ośrodku w Chinach widziałam sporą grupę kilkulatków, może 4-letnich dzieci. Oddzielone od rodziców, spały w pokoikach na piętrowych łóżkach i trenowały dwa razy dziennie po kilka godzin. Już bardzo dużo potrafiły. Jedne były bardziej uzdolnione, drugie mniej, ale wszystkie były świetnie wyszkolone technicznie. I tak jest ze wszystkimi chińskimi zawodnikami. Pod względem technicznym nie schodzą poniżej pewnego poziomu. I nie muszą w trakcie kariery eliminować niedoskonałości, w przeciwieństwie do zawodników z Polski czy w ogóle Europy, bo nie mamy tylu trenerów z taką wiedzą techniczną i doświadczeniem. Inna rzecz to mentalność Chińczyków, z której wynika determinacja w podporządkowaniu całego życia reżimowi treningowemu i dyscyplinie. Wiadomo, że to ich narodowy sport, gdzie licencję zawodnika ma ponad 60 milionów osób. Każdy marzy o karierze, a najlepsi zawodnicy stają się idolami całego narodu. Ty stałaś się tam najpopularniejszą zawodniczką świata podczas igrzysk w Pekinie w 2008 roku, kiedy zdobywałaś kolejny złoty medal. W Polsce jesteś najpopularniejszą paraolimpijską. Ciąży Ci sława?Na pewno w Polsce nie jestem nawet w małym procencie tak znana, jak w Chinach w 2008 roku. Wtedy w Pekinie to był kosmos. Dłużej wychodziłam ze strefy mieszanej niż Chińczycy. Nawet tu na igrzyskach olimpijskich w Tokio sporo wywiadów udzieliłam chińskim mediom. To miłe, że wciąż pamiętają. Nie jest to jakieś wielkie obciążenie. To rodzaj presji jaki na mnie spada, ale ja sama na sobie wywieram największą presję. Na igrzyskach olimpijskich w Tokio podziwialiśmy 58-letnią reprezentantkę Luksemburga, pochodzącą z Chin Ni Xialian. Najwyraźniej wiek w tenisie stołowym nie ma znaczenia. Czy Natalia Partyka będzie kończyć karierę najwcześniej na igrzyskach w Brisbane w 2032 roku?To byłaby piękna historia. Zaczynałam przygodę z igrzyskami jako 11-latka w Sydney 2000 i wróciłabym jako weteranka do Australii! Kto wie, to kuszące, nawet o tym nie pomyślałam! Ale Ni Xialian to fenomen i nie będzie drugiej takiej zawodniczki. Na długowieczność pozwala jej styl gry – piórkowy. Gra bardzo defensywnie, na rakiecie ma wykładzinę zakłócającą grę - stoi przy stole, przebija i uprzykrza każdemu życie. Nie musi szaleć jak ja. Jest przy tym świetna technicznie, mądra i doświadczona, więc nikt nie lubi z nią grać. Nawet się nie rozgrzewa przed meczem. Potrzebuje dwie minutki. Ale widać, że tenis nadal sprawia jej wielką radochę. Jest przykładem wielkiej pasji do tego sportu. Ale ja tak długo na pewno nie będę grać. Wyobrażasz sobie życie bez tenisa?Kiedyś na pewno takie będzie. Póki będę zdrowa, chcę grać, ale kiedyś przyjdzie taki moment, że odłożę rakietkę. Na pewno chciałabym w ten czy inny sposób zostać przy sporcie. Nie będę w stanie odciąć się od niego w stu procentach. Zapytajcie mnie za kilka lat. Na pewno nie będziesz musiała czekać do końca kariery, żeby wspierać młodych, utalentowanych sportowców, bo już to robisz od lat poprzez Fundację Natalii Partyki. Musiałaś mieć wielką satysfakcję, kiedy stypendystka Twojej fundacji, Maria Andrejczyk, zdobyła w Tokio srebrny medal w rzucie oszczepem!Jeszcze jak! Ogromnie się cieszę. Maria była w pierwszej z czterech edycji stypendialnych i od razu, już w Rio, otarła się o medal. Oprócz niej fundacja wsparła także mistrzów i rekordzistów świata paraolimpijskich, jak Renata Śliwińska czy Bartek Tyszkowski, bo chciałam połączyć oba nasze światy, w końcu sport jest jeden. Do założenia fundacji zmusiło mnie życie. Nie otrzymałam stypendium od Miasta Gdańsk – w tamtych czasach paraolimpijczycy w przeciwieństwie do olimpijczyków nie mogli na nie liczyć, nawet mimo złotych medali. Rozpętała się ogólnopolska afera, choć nie było to moim zamiarem. Pisano, że nie mam za co żyć, bo odmówiono mi stypendium, co nie było oczywiście prawdą. Pojawiło się sporo osób, które chciały mi pomóc, uzbierali sporą kwotę. Ale ja nie chciałam tych pieniędzy, wolałam, żeby przeznaczyć je dla naprawdę potrzebujących. Co roku wybieramy dziesiątkę stypendystów, których wspieramy pieniędzmi, jakie mogą przeznaczać na rozwój kariery sportowej. Przewinęło się sporo fajnych sportowców. Zawsze jak przeglądam papiery, to po pierwszych dziesięciu wnioskach przyznałabym wszystkim dziesięciu, a czeka kolejnych sto. Niestety, ostatnio fundacja straciła głównego partnera – odeszła Biedronka. Jestem na etapie poszukiwaniu nowego i niestety odbijamy się od wielu drzwi. Stąd apel do firm, może któraś chciałaby wesprzeć młodych sportowców w fajnym projekcie. Bo oprócz wsparcia finansowego, szkolimy zawodników w zakresie marketingu sportowego, współpracy z mediami, prowadzimy zajęcia z dietetykami, psychologami sportowymi. A satysfakcja, gdy stypendysta odniesie sukces jest przeogromna! Dla mnie jak z własnych medali. Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera
Krótki życiorys Natalii Partyki. Natalia Partyka urodziła się w 1989 roku w Gdańsku, bez prawego przedramienia. Zaczęła grać w tenisa stołowego w wieku 7 lat. Tenis stołowy stał się jej pasją i pełna ambicji oraz zaangażowania rozwijała swoje umiejętności. Po kilku latach treningu dołączyła do Centrum Szkolenia Polskiego
Stypendia Funduszu Natalii Partyki przyznawane są sportowcom w wieku od 17 do 22 lat, z bardzo dobrymi wynikami sportowymi, którzy jednak na drodze do rozwoju kariery sportowej napotkali różne przeciwności. Sprawdź, czy możesz zostać stypendystą Funduszu Natalii Partyki! Kaskę (10 tys. Rocznie) można przeznaczyć na sprzęt sportowy, opłacenie kosztów udziału w zawodach, wsparcie ze strony dietetyków czy fizjoterapeutów lub dodatkowe treningi. Wśród stypendystów III edycji znaleźli się Jakub Andrzejczak, wicemistrz Europy Juniorów w skoku w dal, Krzysztof Ciuksza, srebrny medalista Mistrzostw Świata Osób Niepełnosprawnych w biegach na dystansach 200 m i 400 m w Londynie, Łukasz Czarnecki, brązowy medalista Mistrzostw Świata Osób Niepełnosprawnych w rzucie oszczepem, Maria Wajzer, brązowa medalistka na Mistrzostwach Juniorów w teakwondo olimpijskim w Dyneburg. Gratulacje! avg. rating (0% score) - 0 votes
Natalia Partyka: "Długo żyłam jak robot. Siedziałam w szkole od 7 do 20. Trening, lekcje, trening. Wracałam do domu, uczyłam się, szłam spać i od rana to samo. Postawiłam wszystko na jedną kartę."
Opublikowano: 18 luty 2019 zł dla młodych, zdolnych sportowców. Fundusz Natalii Partyki w partnerstwie z siecią Biedronka uruchomił IV edycję programu stypendialnego dla młodych zdolnych sportowców borykających się z trudnościami w rozwoju kariery. Stypendium w ramach funduszu to złotych na realizację jasno sprecyzowanych celów sportowych. Niemal w każdej polskiej miejscowości spotkać można sportowców z pasją, którzy wykazują się dużą determinacją i odwagą w dążeniu do celu. Wytrwałość, motywacja, zdrowy tryb życia – ich postawa może być inspiracją dla wielu. Każdy z nich to kandydat na mistrza sportu. Stypendia Funduszu Natalii Partyki przyznano młodym sportowcom o dużym potencjale i z bardzo dobrymi wynikami sportowymi, którzy jednak na drodze do rozwoju kariery sportowej napotkali różne przeciwności. Stypendia mogą oni przeznaczyć na sprzęt sportowy, opłacenie kosztów udziału w zawodach, wsparcie ze strony dietetyków sportowych czy fizjoterapeutów. Wśród stypendystów IV edycji znaleźli się Radosław Furmański, srebrny medalista Pucharu Świata World Sailing w windsurfingowej klasie RSX, Wiktor Kędzia, rekordzista Europy w podnoszeniu ciężarów osób niepełnosprawnych na Mistrzostwach Juniorów w 2018 r., Agata Kaczmarska, która zdobyła wicemistrzostwo świata juniorek w boksie olimpijskim oraz Bartosz Grabowski, Mistrz Świata i Europy juniorów w kajakarstwie w olimpijskiej konkurencji K1 200 metrów. Natalia Partyka - czterokrotna mistrzyni paraolimpijska z Aten, Pekinu, Londynu i Rio De Janeiro, trzykrotna uczestniczka igrzysk olimpijskich, medalista mistrzostw Europy, wielokrotna reprezentantka Polski w tenisie stołowym w 2013 r. utworzyła fundusz stypendialny. - W związku z tym, że w tenisa stołowego gram już dość długo, wiem z czym wiąże się kariera sportowca. To mnóstwo przeszkód i wyrzeczeń, a decyzja o przejściu na zawodowstwo jest niezmiernie trudna. Nasi stypendyści znajdują się właśnie na tym etapie kariery. Cieszę się, że choć trochę możemy im ułatwić ten moment i pomóc w realizacji ambitnych celów sportowych. – mówi Natalia Partyka, pomysłodawczyni i ambasadorka funduszu stypendialnego. Wyboru stypendystów dokonała Kapituła, w której znaleźli się: inicjatorka Funduszu Natalia Partyka, dziennikarze sportowi: Michał Pol i Andrzej Person, Elżbieta Łebkowska – członkini Zarządu Akademii Rozwoju Filantropii w Polsce oraz Anetta Jaworska-Rutkowska, Kierownik ds. relacji zewnętrznych i CSR w Jeronimo Martins Polska Fundusz Natalii Partyki Celem Funduszu jest inspirowanie młodych sportowców do wytrwałości i walki o swój rozwój. W poprzednich edycjach konkursu stypendia zdobyli między innymi: Maria Andrejczyk, która na Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro ustanowiła nowy rekord Polski w rzucie oszczepem, Bartosz Tyszkowski, który zdobył srebrny medal Igrzysk Paraolimpijskich w pchnięciu kulą, Dominik Bury, Mistrz Polski 2017 w biegach narciarskich oraz Renata Śliwińska, która zdobyła srebrny medal podczas Mistrzostw Świata Seniorów (kula) w Londynie w 2017 r. Program stypendialny Funduszu Natalii Partyki jest realizowany ze środków Jeronimo Martins Polska – Sportowcy każdego dnia przekraczają granice zmagając się z różnorodnymi ograniczeniami; czasem, konkurentami, własnymi słabościami, bólem, zmęczeniem. Codziennie zmuszeni są do pokonywania różnych barier. Dlatego też, projektując wspólnie program, staraliśmy się wyeliminować chociaż jedno ograniczenie – finansowe, które często staje się największą przeszkodą na drodze do rozwoju kariery zawodowej. Cieszy nas, że dzięki wsparciu sieci Biedronka młodzi, zdolni sportowcy mogą rozwijać swoją pasję i realizować marzenia o byciu mistrzami – mówi Anetta Jaworska-Rutkowska, przedstawiciel sieci Biedronka. Lista stypendystów i ich krótkie portfolio dostępne są na stronie internetowej w zakładce STYPENDYŚCI. Serdecznie gratulujemy wszystkim stypendystom! Informacja prasowa
Fundusz Natalii Partyki, Warszawa. 1,392 likes · 25 talking about this. Fundusz Stypendialny Natalii Partyki powstał, aby wspierać młodych sportowców, którzy z powodu różnych przeciwności losu, mają
Nie pasuję do obrazka, co? Wcześniej niepełnosprawni kojarzyli się z ludźmi smutnymi, biednymi i załamanymi. To chyba największa krzywda, jaką można nam zrobić - mówi Natalia Partka, 29-letnia czterokrotna mistrzyni paraolimpijska w tenisie stołowym. 10 Lutego 2019, 08:29 Newspix / Adam Jastrzebowsk / Na zdjęciu: Natalia Partyka Michał Kołodziejczyk, WP SportoweFakty: Środowisko sportowe długo traktowało panią tylko jako ciekawostkę?Natalia Partyka: Długo. Czasami dzieje się tak nawet dzisiaj. Nie ma co czarować - wyróżniam się na turniejach dla osób pełnosprawnych. Na samym początku inni zawodnicy są ciekawi, zastanawiają się, kim jestem, co robię między nimi. Drażni to panią?Starałam się nie zwracać na to uwagi, chociaż miałam dość. Ludzie czasami przeginają. Większość przeciwniczek już się ze mną oswoiła, ale w nowym miejscu ciągle wzbudzam zainteresowanie. Na szczęście krótkie: podejdą, zobaczą, sprawdzą i tyle. Nie drażni mnie to, że ktoś zerka. Nie mam ręki, a uprawiam sport. To chyba normalne, że ktoś patrzy, jak widzi coś wyjątkowego. Na zawodach dla niepełnosprawnych są większe ciekawostki, wtedy sama się przyglądam i pytam. Czasami dochodzę do wniosku, że to, co mnie spotkało, to jakiś drobiazg. Za każdym razem na igrzyskach paraolimpijskich chłonę historię innych zawodników i myślę, jakie mam szczęście. Ci ludzie są niesamowicie silni, ich droga do sukcesu wymagała niewiarygodnej wytrwałości i wiary. Wydaje się, że niektórzy dostali od losu za dużo ciosów jak na jednego człowieka. Te historie są budujące, ale czasami mam wrażenie ze swoją niepełnosprawnością nie pasuję do grona tych WIDEO Michael Ballack radzi Lewandowskiemu: Rób swoje! A pani miała kiedyś pretensje do losu? Zadawała pani sobie pytanie: "dlaczego mnie to spotkało?" Nie przypominam sobie takich chwil. Nie siedziałam i nie dołowałam się takimi pytaniami. Szybko to zaakceptowałam (zawodniczka urodziła się bez prawego przedramienia - Może na początku trochę się wstydziłam, że nie mam ręki, ale z każdym rokiem radziłam sobie coraz lepiej. Nigdy nie pytałam: "czemu ja?", doszłam do wniosku, że od takich pytań ręka mi nie urośnie. Chociaż ostatnio dowiedziałam się, że jest na to szansa - córeczka trenera, który prowadzi mnie w siłowni, podeszła do mnie, wystrzeliła serię pytań obowiązkowych, a później stwierdziła, że nie warto się martwić, bo pewnie ręka mi odrośnie. Spokojnie pani dystans do swojej niepełnosprawności?Fartuszka z tyłu nie zawiążę, ale rzadko gotuję. Dwóch kaw też nie przyniosę na raz, mam dwa razy więcej chodzenia. Ostatnio odkryłam jeszcze jedną rzecz - nie mogę grać na PlayStation. Palców mi brakuje, pada nie ogarniam. Bardzo nad tym ubolewam, nie wiem, czy pisać do producenta, żeby zrobił dla mnie jakiś specjalny sprzęt, który miałby więcej przycisków z lewej także: Wzruszające słowa Natalii Partyki o Pawle Adamowiczu. "Zawsze pan o mnie pamiętał" Czyli ma pani naprawdę to się go uczyłam. Dużo dało mi przebywanie z innymi osobami niepełnosprawnymi od dziecka. Widziałam 20, 30 czy 40-latków, którzy drogę wyrabiającą dystans mieli już za sobą, podłapałam to od nich. Później obracałam się w gronie znajomych, dla których moja niepełnosprawność nie była żadnym problemem, mogliśmy z niej pożartować. Wszyscy wiedzieli, że po jakimś głupim tekście raczej się zaśmieję, a na pewno nie panią, kiedy ktoś próbuje pani w czymś pomóc?Ludzie często myślą, że z czymś sobie nie poradzę, ale chęć pomocy mnie nie drażni. Nie muszę za wszelką cenę na każdym kroku udowadniać, że nie potrzebuję wsparcia. Jestem kobietą, jak ktoś mnie puszcza w drzwiach, to idę i nie mam z tym problemu, nie myślę o swojej niepełnosprawności. Najgorzej jest, jak ktoś się narzuca i wychodzi jakiś klops. Wie pan, ja mówię, że ja, on, że on i zaczynamy się szarpać. Nigdy nie pytałam: "czemu ja?", doszłam do wniosku, że od takich pytań ręka mi nie urośnie. Chociaż ostatnio dowiedziałam się, że jest na to szansa - córeczka trenera, który prowadzi mnie w siłowni, podeszła do mnie, wystrzeliła serię pytań obowiązkowych, a później stwierdziła, że nie warto się martwić, bo pewnie ręka mi odrośnie. Spokojnie wiedziałem, czy otworzyć pani butelkę z myślałam, że sprawdza pan czy dam radę. Mógł pan otworzyć, tym bardziej, że ręka mi się ślizgała i musiałam pomóc sobie pani o sobie, że może dawać przykład innym? Urodziłam się niepełnosprawna i pokazałam, że to nie jest koniec świata. Jeśli o to chodzi - mogę być wzorem. Czasami dochodzą do mnie różne prośby, zwykłe wiadomości, odzywają się rodzice dzieci, które, tak jak ja, urodziły się bez rąk. Wyrażają radość z tego, że mogą mnie obserwować, są ciekawi, jak sobie poradziłam. Jestem dla nich jakąś nadzieją, że skoro dałam sobie radę, tak samo może być z tymi dzieciakami. Kiedyś odezwał się mężczyzna, którego syn chodził już do szkoły. Napisał, że chodzi tam razem z nim, że wyręcza go we wszystkim. Wyraziłam swoje zdanie, delikatnie - że to może nie najlepszy pomysł, że nie można wychować niedorajdy. Wkurzył się na mnie, stwierdził, że sam wie, co jest dla jego dziecka najlepsze. Nie wiem, czy później to przemyślał, trochę odpuścił i dał synowi przestrzeń, bo jeśli tak się nie stało, to przyszłość może być trudna i bolesna. Mam świadomość, że mogę trochę podpowiadać, ale unikam myślenia o sobie, jako o wzorze, a autorytet to już chyba za duże słowo. Robię swoje, gram, wiem, że wyróżniam się na tle innych, ale uprawiam sport od zawsze i chcę robić to jak także: Michał Kołodziejczyk rozmawia z Arturem Siódmiakiem. "Kiedy życie skreśla, nie pytając o zgodę"Zawsze była pani taka ambitna i uparta?Dużo czasu spędzałam z kolegami z osiedla, biegaliśmy po drzewach i skakaliśmy po płotach, jeździliśmy na wycieczki rowerowe - to wszystko mnie zahartowało, przygotowało do sportu. Wydaje mi się czasami, że jestem ostatnim pokoleniem, które załapało się na w miarę normalne dzieciństwo, bez telefonów i komputerów na pierwszym miejscu. Większość czasu spędzałam na powietrzu, dostosowywałam się do grupy, nie miałam więcej kolegów niż koleżanek. Później trenowałam przecież w ośrodku szkolenia w Gdańsku z samymi chłopakami. Teraz to się zmieniło, ale za moich czasów byłam jedyną dziewczyną w grupie. Do tenisa stołowego trafiłam pewnie dlatego, że sala była blisko domu i nie musiałam jeździć przez pół miasta. Tata wybrał nam dyscyplinę, najpierw zapisał na zajęcia moją siostrę, a ja później poszłam jej śladem. Dla taty sport był ważny, ale amatorsko - trochę biegał, nadal gra w piłkę nożną z poradziła sobie z niepełnosprawnością, a otoczenie szybko panią zaakceptowało?Dzieci są okrutne, teraz pewnie jeszcze bardziej niż kiedyś. Ale moim zdaniem w dziecięcej ciekawości nie ma nic złego. Chciały wiedzieć, co się ze mną stało, a jak już się dowiadywały, to kończył się temat. Czasami gorsi są rodzice, to oni się przyglądali dłużej, drążyli zagadnienie. Nie znajdowali w sobie odwagi, by po prostu podejść i zapytać, dlaczego nie mam pani kiedyś, że do sportu świetnie przygotowali panią rodzice. W jaki sposób?Nigdy w niczym mnie nie wyręczali. Jak ktoś popatrzył na to z boku, mogło mu się nawet wydawać okrutne. A ja jestem im za to z tyłu nie zawiążę, ale rzadko gotuję. Dwóch kaw też nie przyniosę na raz, mam dwa razy więcej chodzenia. Ostatnio odkryłam jeszcze jedną rzecz - nie mogę grać na PlayStation. Palców mi brakuje, pada nie ogarniam. Bardzo nad tym ubolewam, nie wiem czy pisać do producenta, żeby zrobił dla mnie jakiś specjalny sprzęt, który miałby więcej przycisków z lewej za co konkretnie?Dzięki nim bardzo szybko stałam się samodzielna i wiedziałam, że ze wszystkim mogę sobie poradzić. Zrozumiałam, że nie zawsze przy mnie będą, że nie mogę się nimi wyręczać, tylko muszę sama znajdować wyjście z sytuacji. Resztę zrobił już sport - granie, wyjazdy, trenowanie, to wszystko się ładnie połączyło. Jeśli chciałam coś znaczyć w sporcie, musiałam się ogarnąć. Mogłoby się wydawać, że do piętnastego roku życia mama będzie mi wiązać buty, a ja nauczyłam się sama. Trwało to dłużej, ale siadałam gdzieś z boku, dłubałam i nie odpuszczałam, dopóki tego nie opanowałam. Na rowerze też szybko nauczyłam się jeździć. Niepełnosprawność nie dała mi żadnej taryfy ulgowej. 1 / 3 Czy podziwiasz postawę Natalii Partyki? zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki inf. własna Tenis stołowy Polska Natalia Partyka
. 91 713 678 200 217 69 178 340
sprzęt sportowy natalii partyki